Kamienica na Smuli jest jednym z najbardziej niesamowitych miejsc w całej Warszawie. Skupienie wielu znajomych na przestrzeni 100m2 powoduje iż spotkanie na kawę oznacza przejście się w kapciach przez klatkę a zaproszenie na kolację zapukanie do sąsiedniego mieszkania. Akademicka organizacja przestrzeni w klimatycznej, przedwojennej kamienicy z zachowaniem swoich czterech kątów i chociażby swojego ustawienia talerzy w szafce, tworzy idealnie przyprawioną kombinację bliskości i odrębności. Bo każdy ma towarzystwa tak w sam raz, tyle na ile potrzebuje. Gotowanie zaś, a raczej jedzenie pyszności wzajemnie przygotowywanych jest najbardziej spajającym ogniwem. Nieważne czy jest to wspólne picie herbatki, gotowanie wykwintnej kolacji czy też szybka kawa przed pracą. I stąd pomysł samego bloga. W końcu ja mam chęci, Paweł pomysły a Izzy jedyny działający piekarnik!


Jak to mawiała Julia Child: Bon appétit!

niedziela, 17 października 2010

z miłości do kuchni francuskiej!

Antykwariat na Solcu to kolejne magiczne miejsce w moim życiu. Stosy książek tworzą w nim swoiste alejki a minięcie kogokolwiek pomiędzy nimi graniczy z cudem Patrząc na parę prowadzącą to miejsce przypomina mi się słynna ekranizacja książki Raya Bradbury’ ego "Farenheit 451" w reżyserii François'a Truffaut, wieczni tułacze walczący o słowo pisane. Ostatnio Karola mówiła, że wieczorami robiąc sobie herbatę w kuchni widzi ich z okna swojego mieszkania, krzątających się pomiędzy książkami. Czysta pasja!
No i tak ostatnio zaprowadziłam tam Izzy a sama wróciłam z kolejnymi zdobyczami pod pachą. Między innymi z "Domową Kuchnią Francuską" Halbańskiego z '79go roku. Moja fascynacja książką rosła w miarę czytania. W końcu w tamtych latach nie wszystkie produkty były dostępne a inwencja twórcza autora w swojej prostocie przekraczała moje najśmielsze oczekiwania. Wynotowałam sobie kilka przepisów. Zawsze mi się wydawało, że kuchnia francuska to szereg skomplikowanych receptur a tu proszę. Prostota w czystej formie na dziś. Za to jaki wyrafinowany smak :P

Gratin daufinois czyli Ziemniaki zapiekane z Delfinatu

Składniki:

1kg ziemniaków, osuszone obrać i pokroić w cienkie plasterki.
100g twardego sera
80g masła 
2 szklanki mleka pełnotłustego
2 ząbki czosnku
sól, pieprz i gałka muszkatołowa

Masło utrzeć z przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Natrzeć nim naczynie żaroodporne. Następnie układamy warstwami ziemniaki, przesypując każdą warstwę utartym serem i przyprawiając świeżo mieloną gałką, solą i pieprzem. Po każdej warstwie posypać też kilkoma grudkami masła utartego z czosnkiem. Mleko podgrzać, ale nie zagotować. Zalać nim powoli zapiekankę, tak aby przykryło ziemniaki. Włożyć do dobrze nagrzanego piekarnika i piec bez przykrycia ok 90min. Wiem że to długo, ale chodzi o to aby jak najbardziej odparować mleko. Piec do momentu aż wierzch się zarumieni. 
Smacznego!

Widziałam ten przepis w różnych wersjach, z serem brie, gorgonzolą, śmietaną, ale to właśnie ta, najprostsza mnie uwiodła. Efekt poniżej :)
Na zdjęciu zapiekanka, Izzy i Pawek




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz