Kamienica na Smuli jest jednym z najbardziej niesamowitych miejsc w całej Warszawie. Skupienie wielu znajomych na przestrzeni 100m2 powoduje iż spotkanie na kawę oznacza przejście się w kapciach przez klatkę a zaproszenie na kolację zapukanie do sąsiedniego mieszkania. Akademicka organizacja przestrzeni w klimatycznej, przedwojennej kamienicy z zachowaniem swoich czterech kątów i chociażby swojego ustawienia talerzy w szafce, tworzy idealnie przyprawioną kombinację bliskości i odrębności. Bo każdy ma towarzystwa tak w sam raz, tyle na ile potrzebuje. Gotowanie zaś, a raczej jedzenie pyszności wzajemnie przygotowywanych jest najbardziej spajającym ogniwem. Nieważne czy jest to wspólne picie herbatki, gotowanie wykwintnej kolacji czy też szybka kawa przed pracą. I stąd pomysł samego bloga. W końcu ja mam chęci, Paweł pomysły a Izzy jedyny działający piekarnik!


Jak to mawiała Julia Child: Bon appétit!

środa, 27 października 2010

sajgonki/springrolsy







A oto środowe sajgonki!!! Jak na pierwsze danie w papierze ryżowym wyszły całkiem, całkiem.

A teraz do rzeczy:
Środek:


makaron ryżowy (cienkie nitki), kapusta pekińska, cebula, grzyby (moon i shitake), por, kurczak, krewetki, tajska bazylia, kolendra, szczypiorek, kiełki, czosnek, sos sojowy, sos rybny, sok z cytryny, curry/chili.

Makaron ugotowałem i pokroiłem (dość drobno). Kapustę pekińską pokroiłem w drobne paski i usmażyłem z pokrojoną cebulą i porem oraz grzybami. Kurczaka pokroiłem w paski i usmażyłem, a krewetki umyłem i przesuszyłem w ręczniku papierowym z nadmiaru wody. Zrobiłem w sumie 2 rodzaje nadzienia: jedno z carry i czosnkiem, a drugie z chili, czyli do usmażonego makaronu z kapustą pekińską, grzybami, porem i cebulą dodałem chili (albo curry i czosnek), sos sojowy, sos rybny i sok z cytryny. Następnie tak zrobiony farsz nakładałem na zmoczony papier ryżowy, dokładałem kurczaka lub krewetki (według uznania) oraz kiełki, szczypiorek, kolendrę i/lub tajską bazylię, a na koniec nadawałem temu czemuś kształt znany z azjatyckich knajpek :-)



Wskazówka: zawiniętego springrolsa smażyć na baaardzo rozgrzanym oleju. No i wsio! A wynik eksperymentu jest na zdjęciu powyżej :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz